Czym jest dla mnie natura oraz dlaczego uwielbiam z nią obcować? Aby odpowiedzieć na te pytania, konieczne muszę zabrać Was w podróż do przeszłości, gdzie jako nieśmiałe dziecko poznawałem się z dziką naturą w miejscu zwanym Soplem. Las ten może nie był najdzikszy ani nie znajdował się daleko od miasta, lecz obóz harcerski, który się w nim odbył był dla nas niezapomnianą przygodą, którą chcieliśmy w przyszłości kontynuować.
Czas szybko płynął aż z dziecka stałem się nastolatkiem, który chciał przeżyć jeszcze więcej przygód. W wieku piętnastu lat uczestniczyłem w obozie harcerskim nad jeziorem Widoń, gdzie ja i moi znajomi z namiotu musieliśmy zadbać o to, aby stworzyć sobie łóżka, na których mieliśmy spać. Pomysł na konstrukcje był dowolny, ograniczała nas jedynie nasza bujna wyobraźnia. Dni nie mijały nam tak błogo, jak za czasów pierwszych obozów. Dzień zaczynaliśmy przed 7 rano, po szybkim odliczeniu wszystkich osób w podobozie harcerskim odbywaliśmy zaprawę, czyli ćwiczenia mające na celu obudzenie organizmu i rozgrzanie go. Dopiero po zaprawie mogliśmy zjeść śniadanie, a o 9 zaczynaliśmy przeróżne prace w podobozie – od tworzenia ogrodzenia przeciwko dzikom, poprzez tworzenie wykopów, które miały na celu chronić nas w razie ulewy, i pomaganie w innych podobozach. Druh obozowy spędzał z nami dużo czasu i uczył nas wielu rzeczy związanych z lasami oraz orientacją w terenie. Dzięki niemu na przykład poznaliśmy, które odgłosy ptaków mogą ustrzec nas przed zagrożeniami z dzikiego lasu. Oczywiście oprócz ciężkiej pracy mieliśmy czas na relaks i odbywaliśmy wtedy piesze wycieczki na dzikie plaże lub graliśmy w grę drużynową zwaną manzo. Wieczorami zawsze spotykaliśmy się przy wielkim ognisku wraz ze wszystkimi podobozami po to, aby wspólnie spędzić czas, pośpiewać przy akompaniamencie gitary klasycznej oraz posłuchać ciekawych historii druha. Na tym jednak nie kończyły się wszystkie atrakcje. Jako podobozy uwielbialiśmy ze sobą rywalizować i prześcigać się w tym, kto jest lepszy. Druh wymyślił grę, która polegała na ściganiu lisa po lesie. Lisem zostawał ochotnik, któremu dawano sztuczny ogon oraz gwizdek a jego zadaniem było uciekać przed gońcami, nie dać się złapać oraz gwizdać co piętnaście minut, aby nikt nie zagubił jego tropu w lesie. Wygrywał ten podobóz, którego lis był najdłużej nieuchwytny. Wygraliśmy dzięki sprytowi mojego przyjaciela, który jako lis wspiął się na największe drzewo w okolicy i dzięki temu przechytrzył wszystkich przeciwników. Nikt nie miał odwagi, aby się do niego wspiąć.
Oprócz obcowania z naturą, pracy i odpoczynku mieliśmy okazje przełamywać swoje słabości, umacniać naszą wiarę w siebie. Dobrym tego przykładem było wyjście całym podobozem harcerskim wraz z druhem o północy w sam środek lasu. Wtedy to właśnie mogliśmy dobrze poznać i pokonać naszych największych wrogów – wyobraźnię i strach. Zadanie było proste, a zarazem skomplikowane. Musieliśmy wrócić do naszego obozu sami (druh wypuszczał nas w odstępach piętnastominutowych) inną ścieżką, a także bez pomocy takich jak latarka lub telefon komórkowy. Każdy z nas się bał, lecz nie mogliśmy pozwolić sobie na powrót razem z druhem. Podążając sam przez ciemny las przekonałem się, że strach ma wielkie oczy a jeszcze większe, kiedy wyznaczony przez druha harcerz, zaczaił się w krzakach w połowie drogi i wydawał z siebie dźwięki imitujące dzikie zwierzęta. Pomimo tych niespodzianek większość osób przeszła test strachu, a ja nabrałem apetytu na jeszcze większą przygodę, która niedługo miała się wydarzyć.
Kilka dni później w ramach czasu wolnego wyruszyliśmy naszym namiotem składającym się z sześciu osób do oddalonego o cztery kilometry lasu. Wybraliśmy miejsce, które było starym wyschniętym rowem pokrytym mchem, w którym rósł młody dąb. Niewiele myśląc zaczęliśmy tworzyć z suchych gałęzi dach i pokrywać go ściółką oraz mchem, aby deszcz nie mógł się przebić. Dorobiliśmy po bokach ziemianki prowizoryczne drzwi a także zapory przed dzikimi zwierzętami. Gdy zakończyliśmy pracę poszliśmy do druha i zapytaliśmy go, czy możemy dzisiaj przenocować w stworzonej przez nas ziemiance. Nie było żadnych przeciwwskazań, dlatego też spakowaliśmy się, zabraliśmy prowiant, wodę i wyruszyliśmy ku przygodzie! Może i nie była to najlepsza noc mojego życia przez tłum komarów czy małą ilość miejsca do spania, ale za to rano czuliśmy wielką satysfakcję, że nam się udało. Kiedy wróciliśmy do obozu wszyscy ludzie przyszli przywitać się z nami i wypytywali, jakie to uczucie spać w ziemiance oddalonej od naszej obozowej cywilizacji bez ogniska, ogrodzenia i tym podobnych udogodnień? Wtedy tylko bardzo szeroko się uśmiechaliśmy i powtarzaliśmy, że jest to wspaniałe uczucie.
Poprzez właśnie takie doświadczenia harcerskie, które opisane tutaj są jedynie skrawkiem tego, co przeżyłem uświadomiłem sobie jak dzika natura wpływa na nas, jak pozwala nam przełamywać bariery, przeżywać przygody oraz jak wiele jeszcze możemy się od niej nauczyć.
Kolekcja MOSS
Obroża skórzana MOSS
Kolekcja BALTIC
Smycz skórzana BALTIC
Akcesoria
Saszetka skórzana VOLCANO
Akcesoria
Brelok skórzany Revolt of Nature